Page 43 - okladki
P. 43
Spotkania w Edenie Ja nikogo nie namawiam do biegania, czy – w najnow- ment – uwierz mi, on przychodzi zawsze! – kiedy to szej książce – do zdrowego jedzenia. Mogę jedynie zaczyna być przyjemność. Jeśli się nie zniechęcisz, opowiedzieć, co sama zrobiłam, jak się z tym czułam. dotrwasz do tego momentu – wygrałeś! Nie tylko To jest moja historia. Jeśli ona kogoś przekona do z własnym poczuciem niemożności, ale wygrałeś podobnych działań, to super. lepsze, zdrowsze życie. Nie ma tam marketingowej ściemy? I potrzebujemy do tego tylko odrobiny Opowiadam o swoich przeżyciach, o tym jaką mam determinacji? radochę, ale i jak się wszystkiego uczyłam, jak się No i jeszcze dobre buty do biegania. Nie muszą być sama ze sobą boksowałam. Ja też łapię lenia, wie- bardzo drogie, ale ważne, by były do biegania, bo to lokrotnie się zniechęcałam. Jak zaszłam w ciążę, to zmniejsza ryzyko urazów. Całą resztę – świat wokół – wbrew opinii większości – wiedziałam, że to nie nas i piękną przyrodę mamy za darmo. koniec z treningami, że jak urodzę, to nie zgnuśnieję między pieluchami i zupkami w słoiku. Ba, słoiczków Pamiętasz takie powiedzenie, że jesteśmy tym, Tysiek nawet nie zna. I wiesz co? Lekarka tylko mi co jemy? Jak dochodziłaś do tego, co jest dla przytaknęła. Skoro biegam od dziesięciu lat, mogę ciebie dobre? kontynuować, byle spokojnie, z głową, świadomie. Bardzo poruszyła mnie wiedza o tym, że organizm Potem w naszym domu pojawił się wózek biegowy, zapamiętuje, jak go traktowaliśmy, czym był kar- za którym zaczęłam truchtać cztery miesiące po po- miony już od najmłodszych lat. Nie chciałabym rodzie. Na maraton do Nowego Jorku pojechaliśmy świadomie się krzywdzić. Wyobraziłam sobie te we trójkę z Pawłem i Tyśkiem, a ostatnio byli ze mną wszystkie złogi, wysiłek jaki on musi podjąć, by na starcie Rajdu Dakar. codziennie naprawiać moje głupie przyzwyczajenia. Pewnie jest tak, że jak jesteśmy młodsi, więcej się I nie bałaś się, że zrobisz sobie krzywdę? ruszamy, przychodzi mu to łatwiej. Ale pewnego Maraton to nie jest truchcik wokół parku. Kto dnia zastuka od środka i powie: teraz płać za te pomagał ci się przygotowywać? wszystkie lata. Tylko, że zazwyczaj jest już za późno. Mojego trenera, Kubę Wiśniewskiego, poznałam Parę rzeczy zdążyło się popsuć. dwanaście lat temu, podczas wywiadu. Założyłam się z nim, że przebiegnę maraton. Wtedy w ogó- le nie trenowałam, o wyczynowym bieganiu już dawno zapomniałam. On pomyślał, że kolejna gwiazdka, celebrytka chce się wypromować, ale ja się zacięłam. Jak dam słowo, to muszę go do- trzymać. Ważne, żeby wszystko robić z głową. Jeśli ktoś ma nadwagę, albo nie jest w najlepszej kondycji, to nie może rzucać się na głęboką wodę. Jak na pierwszym treningu postanowimy biec przez godzinę, to albo zrobimy sobie krzywdę, albo – w najlepszym razie – zniechęcimy się i znów na kilka lat zostanie nam telewizor. Od czego trzeba więc zacząć? A choćby od zwyczajnego marszu, może marszo- -biegu, pilnując, by nie zabrakło nam tchu. Z pokorą i dystansem do siebie. Nie przejmować się, że na początku wyprzedzać nas będzie każdy, łącznie ze staruszką, że wizja ciągłego biegu wydaje się niere- alna. Po kilkunastu dniach zobaczymy, że możemy więcej, szybciej, dłużej. Mimo, że organizm się bun- tuje, bolą stawy, mięśnie, pali w płucach, a twarz wygląda jak dorodny burak. Ale przychodzi taki mo- 43